środa, 24 lipca 2013

Prorocze runy

Insuria, mała wioska gdzieś w starożytnej Galii. W chatce u miejscowego druida właśnie rozstrzygają się losy osady.
- Aktuariksie, powiedz nam, czy nie zabraknie nam dzików na wykarmienie wszystkich ludzi? Zima już blisko.
- Drogi Ceofiksie, moja wiedza jest szeroka, ale tego nawet mój umysł nie jest w stanie przewidzieć. Musimy zwrócić się do magicznych runów, one prawdę nam objawią.
- I powiedzą co z dzikami.
- To już od runów zależy co nam zechcą wyjawić. Ale zazwyczaj nie robią wielkich problemów i odpowiadają na nasze pytania.
Powiedziawszy to, Aktuarix zaczął przygotowywać wywar niezbędny to stworzenia runów. W kociołku kolejno znalazły się: listki ekonomikstu, korzenie polisandry, sproszkowana kora kodoczanu, kilka włosów surykatki i garść owoców bibliotekowca. Wszystko to zostało zalane wodą z domieszką wina, a kociołek postawiony na ogniu. Po kilku godzinach wywar zrobił się zielony i gęsty.



- Już czas, przynieście miskę lodowatej wody i dębową chochlę - rzekł Aktuartix.
Excelix i Raportix w momencie skoczyli i przynieśli miskę lodowatej wody oraz chochlę do wyjmowania runów.
- Teraz odsuńcie się. - powiedział druid po czym przystąpił do działania.
- Nogi kaczki, pazur żbika, powiedz czy nam starczy dzika - pierwszy strumień wywaru wylądował w wodzie.
- Ogon bobra, jajka nioski, jaka przyszłość naszej wioski - drugi strumień wywaru znalazł się w misie.
- Wielkie runy, nie zwlekajcie, naszą przyszłość objawiajcie! - okrzykiem zakończył Aktuarix wypowiadanie ostatniego zaklęcia i wlał resztę wywaru do wody.
W kociołku zabulgotało, zawrzało, buchnęła para i po chwili na powierzchnię zaczęły wypływać zgniłozielone runy.
- Podajcie mi chochlę, wartko!
Z ogromną ostrożnością począł Aktuarix wyjmować runy jeden po drugim, pamiętając przy tym, aby zachować ich kolejność. Gdy już wszystkie zostały wyłowione, druid zaczął je odczytywać.
- Aha... mmm... no tak, tak... a cóż to za znak? Ah, już wiem... Tak, taaak, to chyba już wszystko jasne.
- Aktuariksie, co jest już jasne? Wiesz już co się stanie z naszą wioską? Co z dzikami?
- Runy w swojej odpowiedzi okazały się jednoznaczne. Znaki mówią, że dzików w naszych okolicach nie ma już od dziesiątek lat, a wioska wyludniła się pokolenie temu.
- Cóż rzeczesz, Aktuariksie? Co to oznacza?
- To oznacza, że muszę w końcu wybrać się do lasu i zebrać świeże zioła, owoce i inne składniki moich wywarów. Te obecne są już stare i utraciły swoje właściwości.
- Aktuariksie, ale co mam powiedzieć ludowi?
- Powiedz to samo co rok temu, powiedz, że będzie dobrze. Bo będzie, mój przyjacielu, mój druidzki nos mi to mówi.


Jamajkel

wtorek, 23 lipca 2013

Z cyklu "Aktuarialne życie na krawędzi": ALS

Pierwszy odcinek swoją obecnością zaszczycili Prince of Prudence i Master of Leakage.
Powitajmy ich gromkimi brawami!

<szał licznie zgromadzonej publiczności, na scenę lecą książki do matematyki finansowej, rozwiązane zdania aktuarialne i numery telefonów ALS-owych gruppies >





Jamajkel

poniedziałek, 22 lipca 2013

Życie biurowe

Wustąpili: Dr Pepper, Jamajkel oraz Ania.

To taka pierwsza mała próba komiksowa. Szału nie ma, ale chyba nikt wodotrysków artystycznych się nie spodziewał.


Jamajkel

czwartek, 18 lipca 2013

Don Habanero

W jednym z wpisów czy nawet dwóch, pojawił się niejaki Don Habanero. Kim jest ta tajemnicza postać, zamaskowana niczym Zorro? Nie jest to hiszpański pan na hacjendzie, choć ma z nim coś wspólnego. Don Habanero ma w sobie coś z lorda. Coś dystyngowanego, wysublimowanego, coś takiego z czego można zrobić niezły pastisz.

Don Habanero ceni sobie wysokiej jakości posiłki i szuka w nich przede wszystkim eleganckiej prostoty, klasyki. Stek i wino, bez zbędnych dodatków, oto kwintesencja takiej eleganckiej prostoty.
Jego wysublimowany smak pozwala mu również wyczuwać delikatną nutkę ananasową w papryczkach, w których inni wyczuwają tylko zbliżającą się śmierć w piekielnych męczarniach. On zaś z lordowskim spokojem delektuje się tym cudem meksykańskiej kuchni i naturalnym środkiem przeczyszczającym.



Jego wysublimowany smak objawia się w również w innych obszarach życia, min. w sferze uczuć.
Warunki jakie powinna spełniać wybranka serca Don Habanero są mieszanką XVI-wiecznego podręcznika servoir-vivre'u oraz dwóch innych istotnych argumentów, które niech jednak pozostaną tajemnicą.

Jednak jak każdy prawdziwy lord, tak i Don Habanero lubi czasem plebejskie rozrywki.Wśród nich występują przede wszystkim kopanie nadmuchanego świńskiego żołądka oraz opowiadanie niskiego lotu bezsensownych kawałów typu:
"Czy to ptak, czy to samolot? Nie, to deszcz, bo jaskółki nisko latają"

Kiedy więc usłyszycie opowiadany dystyngowanym głosem kawał, z którego nie wiadomo czy się śmiać, czy płakać, to wiecie, że macie do czynienia z Donem Habanero.

Smacznego:)

Jamajkel


piątek, 12 lipca 2013

Najlepszego, Aniu!

Od nas dla Ciebie. Wszystkiego najlepszego, Aniu!



Jamajkel


Błogosławieństwo Niebios...

Dzięki Ci Panie Boże za poranny deszcz... że niby taka ze mnie ekolożka, że biedne roślinki i takie tam dyrdymały? Ja nie o tym, nie o tym!

Po prostu moi szanowni koledzy nie będą od rana jęczeć, że gorąco, że słońce, że bleeee... i kto to w ogóle wymyślił, żeby było lato i to w lipcu??? Czaicie to? Swoją drogą wiem, że ciężko będzie Wam uwierzyć w to, że Pan Peper zrobił coś źle (bo przecież jest idealny, hello?!?) ale tak, źle zaplanował Wszechświat i to wszystko Jego wina! Gdyby tak Wszechświat planował Don Habanero to byłoby zimno, szaro i do d... tzn. chciałam napisać depresyjnie. A idź żeż się natrzeć śniegiem!

Zatem, dzięki tej "cudownej letniej" pogodzie Jamajkel nie wpadnie do biura jak chmura gradowa obrażony na Panią Aurę (a może na źle stworzony Wszechświat - wiadomo, do kogo składać zażalenia) i nie będzie miał miny "jest mi źle i nie próbujcie mnie pocieszać! wrrrr...", a Don Habanero nie nawyzywa mnie od italiofilii widząc moją radość z lata i nie pośle mnie do d... tzn. Włoch.

Czyż moi koledzy nie są wspaniali? :D

Miłego dnia!
Ania

Ziom, ogarnij się!


Było juz słowo o relacjach, było o Peperze, więc nadejszla wiekopomna chwila żeby obie kwestie połączyć i wspomnieć o relacjach Pepera...

Otóż łączy go zaiste nierozerwalna, prawie sakramentalna więź z wyjątkową Trójcą w postaci białej gumeczki (catchphrase hah? ;P), małego ołóweczka i duuużego kalendarza. Zapytacie pewnie "O co ten cały ambaras? Ot, planowanie po prostu". HA! Otóż nie! Zdradzę Wam tajemnicę... Pan Peper planuje Wszechświat! 
Codziennie rano starannie ogarnia sytuację i wprowadza niezbędny adjustment, dzięki czemu cała nieogarnięta pozostała część ludzkości (w tym Ania) może bezpiecznie marzyć o zielonej łące, kwiatach i tęczy... (co poniektórzy dodaliby do tej listy kaski i lekko podstarzałych właścicieli kasków) nieświadomi tego, że bez planowania się, o zgrozo, umiera!

Wydawać by się mogło, że planowanie - prosta sprawa... a potrafilibyście zaplanować czas na planowanie albo czas, w którym akurat nie należy planować i realizować swoje planowanie lub zaplanowane nieplanowanie zgodnie z planem? HA!!! A On to potrafi! „Up, up and away!” ;)

Ania

czwartek, 11 lipca 2013

Impreza w klubie disco





Jamajkel

Poznajcie Pepera


Poznaliśmy już Anię, czas teraz pośmiać się z kogoś innego.

Jednym z głównych autorów żartów z Ani jest Peper. Jego znakiem rozpoznawczym jest luz, a chillout to jego drugie imię. A w zasadzie to nazwisko.

Peper Chillout nie jest jednak osobą, którą można określić mianem "flaków z olejem". Bardziej pasuje tutaj określenie "stek z burgerem". Aby uzmysłowić Wam jednak jak istotnym elementem życia Pepera jest jedzenie mięsa przenieśmy się w czasie o kilkanaście lat wstecz.

Miejsce akcji: lata 90-te, średniej wielkości miasto w Polsce, dom.
Bohater: 6-letni Peper.
Sytuacja: najważniejszy i przełomowy moment w życiu Pepera


Poza krwistym mięsem Peper lubi też ostre rzeczy: ostrą muzę, ostre riposty i ostre nierówności.

Powitajmy oklaskami Pepera Chillouta.

Jamajkel

Relacje

Relacje to bardzo ciekawy i szeroki temat. Tak szeroki, że mieści on w sobie zarówno relację równoważności jaki i relację ze spotkania Sony Nowe Miasto z Błękitnymi Raciąż. Takiego spektrum tematów ten wpis jednak poruszać nie będzie (choć to mógłby być bardzo ciekawy wpis). Zajmiemy się innym typem relacji: związkiem na linii Ania i jedzenie.

Już słyszę te głosy "Łohoho! Toż to temat rzeka, wielki jak Wielki Kanion i głęboki jak Wielki Kanion". I troszkę ciężki do ugryzienia jak Wielki Kanion, niemniej spróbujmy.

Relacja Ani i jedzenia jest głęboka. Nie jest to prosta męska relacja typu "Jest mięcho? Jest dużo? Podoba mi się". Nie jest to też relacja oparta na braku sympatii i zaufania, typu: "zjem tylko listek sałaty i dwa plasterki pomidora, nie mogę więcej, bo kto wie gdzie to pójdzie...". Relacja Ani jest głębsza, bardziej skomplikowana, oparta na szacunku, sympatii, wykwintnym opisie i rukoli. Bo rukola musi być.

Nie zaczyna się zdania od "żeby", więc żeby tego uniknąć zacząłem od "Nie". Żeby jednak nie stworzyć wrażenia, że temat jest ciężki i będzie potrzeba encyklopedii żeby go zrozumieć, zaczniemy od czegoś lżejszego. Na mocno kulinarne tematy przyjdzie czas później.

Przegryzki biurowe.

Temat sponsoruje nam i objaśnia poniższe zdjęcie:

Tu kliknąć proszę

Ania uważnie sprawdza jakość tego co ma zjeść, ocenia kolor, zapach, cały entourage przekąski czy dania. Orzechy zaś stanowią istotny element jej biurowego menu. Oczywiście są tam też inne elementy takie jak wafle ryżowe, słonecznik czy też podręczny woreczek z rukolą.

A jakie są Wasze przemyślenia odnośnie Ani i jej przekąsek?
A jakie Wy przekąski lubicie najbardziej?

Jamajkel

środa, 10 lipca 2013

No i się zaczęło

Ludzie mają czasem głupie pomysły. A to skoczą z dachu krzycząc "Jeronimo!", a to będą karmić forfitera czikenem albo słuchać zespołu Weekend. Można też zrobić coś jeszcze głupszego: założyć bloga, bo się wymyśliło dla niego fajną nazwę. Nie jest to zbyt mądre posunięcie, ale jak to się mówi: "mam internet i nie zawaham się go użyć!"

Moją blogową muzą i główną bohaterką tego bloga jest Ania. Taka zwykła-niezwykła Ania, co lubi wypić wino, zatańczyć salsę i zamawiać burgery z karmelizowaną cebulką. Tak, jest blondynką, choć nie tak całkowicie przysłowiową.

Oczywiście poza Anią będą się tu pojawiać też inni bohaterowie, głównie jej koledzy z pracy. Niezbyt bystrzy, to prawda, ale za to zawsze skorzy do żartów (szczególnie z Ani). Oni są tutaj tłem, choć czasem bardzo barwnym tłem.

Taki oto krótki opis wstępny powinien skutecznie zniechęcić Was do zaglądania tutaj, chociaż i tak wiem, że kilka osób wciąż tu będzie zaglądało i twierdziło, że są tu "ironicznie". Jaki blog, taka publiczność...

See you soon, babes!

Jamajkel